30 January 2014

It's freezing!...

ph. my sister/ wearing Stradivarius something, Reserved shirt, Sinsay skirt, Vintage cap

Yes! It's freezing! Terribly! They were my only words I said after caming back home, just before reaching heater and fresh cup of tea. That is the life of happy people-of-sun who might have some little problems during days we are having now. On the other hand I shouldn't be surprised that my fingers turned into ice if I freely get THAT out of my wardrobe (Yes, I will call it just simply `that` because even I cannot qualify it for any category. Blouse? Okay, if anyone need a blouse that cannot exactly heat you...). THAT is  the thing which probably got thought the quarantine since last summer-sales period to be finally extracted from the bottom of my wardrobe for the winter when temperature is almost ten degrees under zero...Better later, than never.
 
Tak! Jest zimno, przerażająco zimno! To były jedyne słowa jakie wypowiedziałam po wejściu  do domu, tuż przed dostaniem się do ciepłego kaloryfera i kubka herbaty. Tak już mają szczęśliwi ludzie słońca, którzy przy aktualnych temperaturach mogą mieć mały problem. Z  drugiej strony, nie ma się czemu dziwić, skoro tym razem z szafy wyciągnęłam `coś` (tak, będę to nazywać `cosiem`, bo sama dokładnie nie umiem tego zakwalifikować do żadnej kategorii. Bluza? O ile ktoś ma potrzebę bluzy, która nie do końca jest w stanie choć w małym stopniu ogrzać...), co przeszło okres kwarantanny prawdopodobnie od czasu letnich wyprzedaży, aby teraz zostać wydobytym z głębin mojej szafy na mrozy dochodzące do dziesięciu stopni poniżej zera...Lepiej późno, niż wcale. 

We are still making progress. It is the second time when I am wearing a CAP. It is true that last time I was presenting you glorious mohair beret but taking into consideration some circumstances (my sister saw me through the window and spend a whole minute for a problem `Is it Anna, or just an old lady?`) I am not sure how many times you will be able to see it again, more precisely if you will ever see it again...Today my new friend is my mother's forgotten cap found while rummaging in drawer. Than CAPS had a while in my had. It is in fact problematic. Who knows, maybe some day I will serve you a post about my numerous caps hibernating in a drawer (yes, I am not a fan of caps that ruthlessly push my already flat hair closer to my head...)
   
Robimy postępy. Już drugi raz mam na głowie CZAPKĘ. Co prawda ostatnio prezentowałam zacny moherowy beret, ale zważając na okoliczności (przez okno zobaczyła mnie moja siostra i całą minutę poświeciła na roztrząsanie problemu `Czy to Ania, czy to jakaś starsza pani?`), nie jestem pewna ile razy jeszcze go zobaczycie, ściślej biorąc, czy w ogóle go jeszcze zobaczycie... Dzisiaj dla odmiany zaprzyjaźniam się z zapomnianą czapką mojej mamy, wygrzebaną z dna szuflady. Teraz chwilę CZAPKI brzmiały w mojej głowie...to jest temat pokroju butów. Problematyczny. Kto wie, może  kiedyś poczęstuję was postem w całości o moich licznych czapkach zimujących całe lata w szufladzie (tak, nie jestem fanem czapek, które bezlitośnie dociskają poje płaskie włosy jeszcze bliżej głowy...)

















Unfortunately I had already finished third season of Sherlock. Yes, it is a big problem because now I have to wait an undefined period of time to see how is it possible that Moriarty is still alive (believe me, I must be truly appalled if I am writing about it here), in addition, after several hours of watching a couple of people constantly running through brillant London and solving amazingly confused cases my life just simply turned out to be too boring. I can end in such optimistic way saying it is time to do something. What? I don't know yet...

  Niestety, skończyłam trzeci sezon Sherlock'a. Owszem, to jest problem, teraz muszę czekać nieokreśloną ilość czasu, by dowiedzieć się jakim cudem Moriarty przeżył (to, że o tym piszę bezwzględnie świadczy o tym, że się zbulwersowałam cała sytuacją), w dodatku, po wpatrywaniu się przez dobre parę godzin w dwójkę ludzi bez ustanku ganiających po Londynie i rozwiązujących cudownie zawikłane SPRAWY moje życie wydało mi się po prostu  monotonne. Tak optymistycznie jestem w stanie zakończyć, pisząc, że czas coś zrobić. Co? Tego jeszcze nie wiem...

 Dare to say I am not looking like Sherlock-Cumberbatch here and I will personally throw my slipper 
 at you!

Niech ktoś odważy się powiedzieć, że nie wyglądam na tym zdjęciu jak Sherlock-Cumberbatch, a osobiście rzucę w niego moim kapciem! 

No comments:

Post a Comment